Mentalność Biegaczy

4/14/2014 , 14 Komentarze

Rozpoczął się sezon startowy. Za nami już kilka większych lub mniejszych biegów na różnych dystansach.
Nie, to nie będzie wpis z cyklu "jak przebiec maraton, półmaraton etc.".
To będzie wpis o biegaczach. O nas. I będę pluć. Jadem pluć będę, bo mnie kilka spraw już z samego początku mierzi.
Trochę do tego wpisu sprowokował mnie niejaki GURU - biegacz amator. To mądry facet i dobry obserwator naszej biegowej rzeczywistości. Ale do rzeczy, nie będę Go przecież tak wychwalać publicznie.
fot. www.vienna-marathon.com
Bieganie jest modne - Fakt.
Starty w biegach są modne - Fakt.
Biegacze to super fajni, przyjemni, życzliwi, naładowani endorfinami ludzie  - Fakt. Ale...
No właśnie o to "ale" mi chodzi. Bo to przecież zwykli ludzie. Każdy ma lepsze i gorsze cechy, każdy ma inny temperament i usposobienie, każdy ma też inne...możliwości intelektualne.
Trochę podstaw.
Wybierasz sobie biegaczu nocleg, ogólnie dostępny za darmo na hali. Czy to takie duże wyzwanie wyłączyć sobie dźwięki w telefonie? Budzik przestawić z 4.30 na 6 jeśli start masz o 11.00? No wyobraź sobie, że oprócz Ciebie drogi biegaczu znajduje się tam kilkadziesiąt osób, a celem tego miłego spotkania jest chęć w miarę normalnego, jak na te warunki snu...Dodam tylko (tak na marginesie), że hala sportowa to nie hotel. Swoje trzeba odstać w kolejce do prysznica czy WC, więc narzekanie na warunki jest jakby trochę nie na miejscu.
A! Materac też możesz napompować na korytarzu przed halą skoro zjawiłeś się o drugiej w nocy... no ale przecież zapomniałem! Ty biegniesz maraton za kilka godzin. Jesteś ważny, wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju.
Oczekiwania.
Bawełniana koszulka w pakiecie? Nie ma nic więcej? Za takie pieniądze? Przecież ja płacę! Ja wymagam! 
A po co w ogóle startujesz drogi biegaczu? Co jest dla Ciebie ważne? Koszulka? Izotonik w pakiecie? Kawałek blaszki, który wrzucisz do szuflady?
Czy to naprawdę takie istotne? Jest tyle biegów, każdy ma wybór. Biegaj tam gdzie będziesz mieć pewność, że twoje wymogi zostaną spełnione. Będzie Pan/Pani zadowolony(a). Z biegu i z pakietu.

A cóż to za ubogie pasta party? Posiłek regeneracyjny? Zimne kluchy? Nie ma piwa na mecie?! Ale jak to, ale jak to? To absolutnie oburzające! Więcej tu nie biegnę!
Wiadomo, że każdy organizator biegu powinien dążyć do ideału. Równać w górę, trzymać poziom. Dać wybór biegaczom vege i tym "pospolitym". Ale trochę wyrozumiałości, trochę dystansu do siebie. To powinno nam ułatwić przetrwanie organizacyjnych wpadek, przeoczeń a nawet uchybień. 

JUST KEEP CALM AND RUN, OK?
Fakty.
Odniosę się do maratonu w Dębnie. Na punktach do wyboru były: herbatniki, pomarańcze, banany, cukier w kostkach, woda, izo, herbata. Spory wybór nie? Nie.
Nie było czekolady.
A ci wolontariusze? Jak to, że ja sam muszę podbiec po kubek z wodą?! To nikt mi go nie poda?
Przecież ja tu maraton pokonuję! Ja! Co to za wolontariusz, który nie zdąży kubka wody podać!
A przypomnij mi biegaczu drogi, kiedy ty ostatnio poświęciłeś cały swój dzień, i stanąłeś jako wolontariusz na jakimś biegu? Zupełnie za darmo, bez przymusu? O! przepraszam, czasami wolontariusz dostaje koszulkę z biegu na pamiątkę, ale taką zwykłą bawełnianą...

Wnioski.
Guru pisze, że dzień po maratonie, szef powinien dawać dzień wolnego. Nie, nie po to, żeby odpocząć. Żeby ogarnąć co się dzieje w internetach! Coś w tym jest. Przelewa się fala marudzenia, krytyki i wypowiedzi wiecznie niezadowolonych, wymieszana z euforią, radością i szczęściem. Ilu biegaczy, tyle zdań. W sumie to nawet dobrze, chociaż często odnoszę wrażenie, że ocena organizacji biegu opiera się na osobistym występie. Jak się dobrze pobiegło to i bieg dobry. Gorzej jak nie.

Narzekanie to nasz sport narodowy. Bieganie trochę zmienia mentalność, bo to ogólnie fajny sport i sympatyczni ludzie. Tylko taki mały dysonans poznawczy zachodzi, bo tu by się chciało ponarzekać, a to bieganie to jednak narzekanie utrudnia. Endorfiny, jakieś hormony szczęścia...za dużo tego.

A czemu ja to piszę? A temu, że raz na jakiś czas, zdarza mi się stanąć po drugiej stronie i coś organizować. Jakiś bieg w sensie. I kurcze, motyla noga, wiem jak jest ciężko zrobić porządną (niewielką raczej) imprezę biegową, znaleźć sponsorów, wolontariuszy, uzyskać pozwolenia etc.
Krytyka jest pożądana. Konstruktywna i coś wnosząca. Tak na koniec dodam. 

14 komentarzy:

  1. Dobry tekst. Niestety te wszystkie cech są w nas bardzo głęboko zakorzenione. :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś czytałem podobny artykuł, w którym autor (chyba bloger Warszawski Biegacz, pewności nie mam) zauważał, że podobne "wymagania" wobec organizatorów stawia się wyłącznie w Polsce. U nas każdy bieg ma być festynem, podczas gdy na "Zachodzie" wciąż chodzi głównie o bieganie. Nie wiem, ile w tym przesady, ale zauważa to coraz więcej osób ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie martwi to jak się "jedzie" po organizacji bez powodu. W tym "nieszczęsnym" Dębnie, biegacze byli zbulwersowani, że nie było wody na...2km. A przez przebieg trasy tak się złożyło, że 2 i 5km wypadał w tym samym miejscu.
      A regulamin ktoś z nich czytał? punkty z wodą na 5,10 itd .

      Usuń
    2. Narzekanie to nasz sport narodowy, lepiej tego nie można było ująć :D
      Zawsze ale to zawsze znajdziemy dziurę w całym :D
      I niestety, często tym co słoma z butów wystaje zgrywają największych panów ! :(
      Świetnie to wszystko opisałeś ,super się czyta ! Zresztą jak zawsze :D

      Usuń
    3. Spotkałem się już z zarzutami wobec organizatorów biegów na 10 km, że na trasie nie było punktów odżywiania, więc nic mnie nie zdziwi ;-)

      Usuń
  3. Masz rację, narzekanie to nasz sport narodowy i pewnie wszędzie znajdą się ci narzekający jak i ci nie szanujący innych. Cóż... Dlatego tym bardziej jestem szczęśliwa, że jestem dopiero na początku mojej biegowej drogi, mam w sobie bardzo dużo pokory i ogromny szacunek dla tych, którzy są ode mnie o niebo lepsi...i mam nadzieję, że mi tak zostanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę dystansu każdemu się przyda. Nie tylko tego w kilometrach mierzonego :)

      Usuń
  4. Kachani Bawmy sie w sport !!!Szanujmy biegajacych i sprawnych mniej-Jestesmy w gościach u organizatorów biegów -starajmy wchodzic minimalnie w ich połozenie i ogromny wysiłek--jezeli damy usmiech i swoje serce -otrzymamy tez --Bądzmy Wielką Zwartą Rodzina Biegaczy--- [[jestesmy tym spadającym listkiem-miejmy to na uwadze...Józek Jezierski

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie napisane. Po dwóch zagranicznych maratonach powiem Ci, że organizacyjnie przerastamy świat zachodu, ale mentalnie słoma nam z butów wystaje jak cholera...

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapomniałeś wspomnieć o pretensjach o źle pomierzoną trasę, bo przecież dżipies pokazał o sto osiemdziesiąt cztery metry ponad deklarowane dziesięć tysięcy ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Rzeczywiście zapomniałem o największym przewinieniu organizatorów :)

      Usuń
  7. Mnie to zawsze szkoda jest tych organizatorów, znam kilku i wiem ile to wymaga pracy i zaangażowania, żeby ogarnąć pozwolenia, a jak już jest atest PZLA - to… no kurde pełna profeska, biegniesz jak mistrz, a jeszcze narzekasz, że medal blaszany, albo że trasa nie za płaska :/ to jest irytujące - jak można biegać w biegach ulicznych i narzekać na profil trasy, płasko i bez wiatru to może być na bieżni mechanicznej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zbyt dużego doświadczenia nie mam jeśli chodzi o starty, ale wydaje mi się, że najwięcej malkontentów wyżej opisanego typu startuje na średnich dystansach. W końcu dla zbieracza koszulek i medali łatwiejszym rozwiązaniem jest pobiec 3 zawody na 10 km w miesiącu, niżeli maraton raz na pół roku.

    OdpowiedzUsuń