41 Maraton Dębno - moja relacja.

4/07/2014 6 Komentarze

To był fantastyczny bieg! Serio! Jestem pod ogromnym wrażeniem wczorajszego maratonu. 
Dębno maratonem stoi -  to na pewno, ale Dębno też maratonem żyje. 

Można mówić, że na ten bieg jedzie się tylko po to, żeby odhaczyć przystanek do Korony Maratonów Polskich. 

fot. www.maratonypolskie.pl
Ktoś (malkontentów w naszym kraju - raju nie brakuje) pokusi się o tezę, że mało medialny, prowincjonalny bieg. 
Nawet przed chwilą czytałem komentarz, że medialny poziom ZERO jest w Dębnie.
W takim razie ja to ZERO kupuję. Biorę je w całości.
To małe miasto, na czas maratonu zmienia się w wyjątkowe miejsce. Przyjazne, serdeczne otwarte. Ja doceniam takie zmiany. Podobnie dzieje się na kieleckich biegach. To trzeba przeżyć by zrozumieć.

Organizacja biegu wg mnie na poziomie 5+. Wszystko blisko, mnóstwo wolontariuszy udzielających wskazówek, i jakiś taki spokój. Bez stresu, nakręcania atmosfery, bez kolejek. Odbiór pakietu, pasta party w szkolnej stołówce, herbata. Spokój. 
Jeśli ktoś zamawiał bezpłatny nocleg, do dyspozycji miał kilka punktów. My trafiliśmy do szkoły gimnazjalnej. Jeśli ktoś zna realia szkolne i nie spodziewa się warunków na poziomie Grant Hotel'u, to zastrzeżeń mieć nie będzie. 
Sporo do życzenia zostawiają sami biegacze tam nocujący. Takie podstawy, jak wyciszenie dzwonków w telefonach jednak nie wszyscy opanowali. Nam się trafił też biegacz w trakcie rykowiska (okres godowy jeleni), ja rozumiem, że ktoś chrapie, ale żeby ryczeć przez pół nocy?! 
Ale to przecież nie jest winą organizatorów. 
Ok, brak stref startowych, jakaś wpadka na pierwszym "wodopoju". Zdarza się. 

Z mistrzem :)
Start biegu. Organizatorzy chyba lekko zestresowani ilością biegaczy - rekord bo ponad 2000 uczestników. I znowu ta atmosfera luzu. 
Trasa piękna, pętle, których tak się obawiałem okazały się jej zaletą. Mnóstwo kibiców w centrum miasta. W oddali widać stragany, wesołe miasteczko. A czemu nie? Czemu bieg nie miałby być okazją do świętowania?Nawet takiego "odpustowego"? A poza miastem okoliczne wioski i las. Czy można mieć lepsze warunki do biegania?

Na koniec ciepły posiłek, swojska zupa "że łycha staje" i kawałek kiełbasy na gorąco. Świetne uzupełnienie panującej atmosfery. Pakiet regeneracyjny - bajka! Nawet makaron dostaliśmy. O piwie nie wspomnę :)
W jak wolontariusze. Czy mogę panu pomóc? Może kawy? Może pan się wody napije? Przez chwilę musiałem wyglądać dość głupio, bo stałem jak zamurowany. Kopara mi opadła. Tu każdy był "panem" lub "panią", każdy był ważny, a te dzieciaki były niesamowite. Gratuluję takich zaangażowanych wolontariuszy!

Na koniec chciałoby się życzyć Maratonowi Dębno jeszcze większego sukcesu w przyszłym roku, może kolejnego rekordu frekwencji? Tylko czy wtedy organizatorzy zdołają utrzymać taką atmosferę? Oby.

A ja? Co ja mogę napisać w swoim biegu? Kazik (KNŻ) śpiewa tak:

"Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka, gdyby się nie przewrócił byłaby rzecz wielka"

I mogę sobie gdybać, tylko po co? Gdyby mama miała fiu#%a to by była ojcem. 
Kolejne hasło opisujące mój bieg to:

"wyżej dupy nie podskoczysz"

Co można tłumaczyć mniej więcej tak, że z  kontuzją biec się nie da. Nawet oszukać jej nie można za bardzo. Możecie wierzyć na słowo, próbowałem od 5km do 25 - 29km.
I niestety, ja muszę napisać, że tylko "odhaczenie" w Koronie Maratonów utrzymało mnie na trasie. Gdyby nie to, pierwszy raz w historii moich startów zszedłbym z trasy. To nie miało sensu.
Ja ten maraton ukończyłem. Nie przebiegłem, ukończyłem. A to średnio mieści się w mojej definicji biegu maratońskiego.
Chciałbym tam kiedyś wrócić, bo ten maraton zasługuje na to by go przebiec. 

Kolejny powód na to, że ten wyjazd nie był straconym czasem, to fakt, że poznałem osobiście kilku fantastycznych ludzików. Hubert, Michał i Mateusz, Malwina i Mateusz, Krzysiek GURU nawet Radek gdzieś na trasie mi śmignął, pozdrawiam i do następnego! :)
W końcu mogłem osobiście poznać Huberta. Wspaniały człowiek i jeszcze lepszy biegacz! Fot.www.maratonypolskie.pl

6 komentarzy:

  1. Współczuję kontuzji i życzę powrotu do formy. Atmosfera musiała być faktycznie przednia, bo taki pozytyw bije z Twojego opisu. To najwazniejsze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dostałam gęsiej skórki podczas czytania, pięknie napisany tekst, emocje są :D Trzymam kciuki za przyszłość Damian :D

      Usuń
  2. Tak to już jest z tym maratonem, że na pewne rzeczy wpływu nie mamy. Na przykład na kontuzje. Następnym razem się odkujesz ;-)
    A czytając Twoją relację przypomniałem sobie posiłek regeneracyjny. Wypas po całości ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam już plan na odkucie :) Wrocław będzie mój, o ile zdrowie pozwoli :)

      Usuń