Maraton dzielony na sześć, czyli X Sztafeta Accreo Ekiden!
To chyba nie najlepszy początek posta o bieganiu.
Przychodzi czwarta zmiana w sztafecie. Stoję przy mojej żonie, widzę jak się denerwuje. Wiem, że tego nie lubi. Wiem, że najchętniej w ogóle by nie biegła.
Wiem też, że za chwilę pobiegnie i da z siebie wszystko. Będzie się męczyć, prawdopodobnie złapie ją kolka. Wiem, że dobiegnie do mety i odda szarfę. Taka jest. Uparta i waleczna. O Bartka, i dla Niego będzie walczyć do końca. Nawet jeśli ma to być walka na trasie biegu.
Wiem też, że za chwilę pobiegnie i da z siebie wszystko. Będzie się męczyć, prawdopodobnie złapie ją kolka. Wiem, że dobiegnie do mety i odda szarfę. Taka jest. Uparta i waleczna. O Bartka, i dla Niego będzie walczyć do końca. Nawet jeśli ma to być walka na trasie biegu.
Kamil biegł jako trzeci. Dziesięć kilometrów z bolącymi mięśniami. Zapalenie przyczepów mięśniowych nie odpuszcza go od jakiegoś czasu. Dziesięć kilometrów bólu i na koniec słowa "sorry, że tak wolno".
Dał z siebie wszystko.
Dał z siebie wszystko.
Łukasz. Sympatyczny facet, którego widziałem drugi raz w życiu. Biegł drugi. Uśmiechnięty, szczęśliwy. Czekał na wszystkich, bo chciał mieć z nami zdjęcie. Z Drużyną Bartka. Bo czuje się jej częścią. Tworzy ją.
Magda musiała zerwać się z samego rana, przejechać 160km po to by przebiec pięć. Szczęśliwa bo pobiła swoją życiówkę. Uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Przed biegiem cały czas wspiera i motywuje Karolinę.
Krystian biegnie na końcu. Trochę awaryjnie bo przecież już biegł w Skarland Runners Team - Drużyna Bartka II.
Wcześniej, na pierwszej zmianie przez siedem kilometrów udawałem, że Go gonię.
Przebiega na luzie i bez napinki ostatnie pięć kilometrów w niewiele ponad 20 minut.
Swój medal oddaje Bartkowi i mówi "to dla Ciebie mały"
A ja? No cóż, brakowało mi szybkiego biegania. Kontuzja chyba odpuściła, więc postanowiłem trochę "popracować" na pierwszych pięciu kilometrach. Otarłem się lekko o złamanie 20minut na tym dystansie, więc jak na taką przerwę od biegania jest ok.
Podczas sztafety Accreo Ekiden w Warszawie dla Bartka pobiegło cztery drużyny. Dwadzieścia cztery osoby. Niektórych mogliśmy w końcu poznać osobiście, z czego się bardzo cieszymy.
Spotkanie...no właśnie kogo? Znajomych? Przecież niektórych widzieliśmy pierwszy raz "na żywo".
Przyjaciół? Jeśli istnieje coś w rodzaju wirtualnej przyjaźni - na pewno.
Przyjaciół? Jeśli istnieje coś w rodzaju wirtualnej przyjaźni - na pewno.
Członków jednej Drużyny. Bo ona łączy naprawdę. Celowo nie wymieniam wszystkich. Każda z tych osób zasługuje na co najmniej osobny post. Jesteście niesamowicie wszyscy razem i każdy z osobna! I oby było więcej okazji do takich spotkań!
A! Jeszcze dwa słowa o samym biegu.
Organizacja sztafety z taka liczbą uczestników to niemałe przedsięwzięcie. Duże słowa uznania dla organizatorów i wolontariuszy, którzy dzielnie "ogarniali" biegaczy, szczególnie na strefie zmian.
Poza tym to atmosfera i wydarzenia wokół biegu przypominały prawdziwy piknik i to tez było fajne.
Czy udział w biegu wart był opłaty startowej? Jeśli ktoś liczył na "bogaty pakiet" to się rozczarował, bo był po prostu słaby. Ale sama impreza i udział w niej to naprawdę świetna zabawa. Moim zdaniem warto było, a jeśli zdrowie pozwoli na sztafecie Accreo Ekiden spotkamy się za rok.
A ja się bardzo cieszę, że mogłam tam z Wami być, nawet nie biegnąc a jedynie kibicując :) Drużyna faktycznie łączy, wspólny cel jednoczy obce sobie osoby, wśród których człowiek czuje się tak dobrze, że aż naturalnie :) Życzę kolejnych sukcesów, gratuluję raz jeszcze i do następnego :-*
OdpowiedzUsuńMiętóweczko, to była sama przyjemność spotkać się z Tobą :)
UsuńTak oto rozpoczyna się seria postów, które przyjdzie mi komentować: Szkoda, że mnie tam w tym roku zabrakło. A jakby co, to podobna sztafeta jest za miesiąc z wąsem w Poznaniu :-) Wiec zapraszam!
OdpowiedzUsuńSzkoda. A co do Poznania, to nawet nas tam zapraszali, ale kurcze...daleko!
UsuńAle, ale, będziemy na maratonie jesienią :)