Kolejna relacja z "V-tki dla Bartka".
W sumie przez przypadek trafiłem na ten tekst, ale bardzo się z tego przypadku cieszę.Teks autorstwa Maćka z www.mojaprzemiana.wordpress.com
Zachęcam wszystkich, którzy z nami biegają do dzielenia się swoimi przeżyciami na naszym blogu.
Maciek pisze:
Maciek po biegu;) |
5-cio kilometrowa trasa, którą rozpoczęliśmy wspólnym startem na stadionie lekkoatletycznym w Kielcach, prowadziła głównie drogą asfaltową. W połowie dystansu widać było, kto regularnie uprawia sport, a kto robi to tylko „od tak”. Przy czym to nie miało większego znaczenia. Sam biegłem na tyle, na ile szybko mogłem, choć sam wiem, że stać mnie na szybszy bieg.
Bieg swoją drogą, aspekt sportowy był niepodważalną częścią całego wydarzenia. W końcu po coś się tam zebraliśmy w to niedzielne przedpołudnie. No właśnie…
Na uwagę zasługuję fakt genialnej organizacji. Wydaje mi się, że wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zadbano o wszystkie niezbędne aspekty dobrych sportowych zawodów. Uczestnicy mieli zapewnioną rozgrzewkę, po biegu wodę, węglowodany w postaci słodkich pączków, medale, a dla najlepszych puchary i nagrody niespodzianki. Biegli wszyscy. Duzi, mali, młodzi, starzy, grubi i chudzi. I to było świetne, naprawdę. Na metę pierwsi „wpadli” zawodnicy Kieleckiego Klubu Lekkoatletycznego, którzy nie mieli sobie równych. Potem kolejno biegły osoby, które systematycznie biegają. Dla nich wielkie brawa, bo wiem ile to wszystko „kosztuje”. Ja przybiegłem na 121 miejscu i już Chciałbym w tym miejscu napisać, że jedną z ostatnich uczestniczek „Piątki dla Bartka” była starsza Pani, która z kijami nordic walking przybyła z oklaskami na metę. Moim zdaniem była dobrze po 60-tce, dlatego może dla niektórych niedowiarków będzie motorem napędowym, żeby ruszyć cztery litery i zacząć coś robić dla swojego zdrowia i przestań narzekać.
Na uwagę zasługuję fakt genialnej organizacji. Wydaje mi się, że wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zadbano o wszystkie niezbędne aspekty dobrych sportowych zawodów. Uczestnicy mieli zapewnioną rozgrzewkę, po biegu wodę, węglowodany w postaci słodkich pączków, medale, a dla najlepszych puchary i nagrody niespodzianki. Biegli wszyscy. Duzi, mali, młodzi, starzy, grubi i chudzi. I to było świetne, naprawdę. Na metę pierwsi „wpadli” zawodnicy Kieleckiego Klubu Lekkoatletycznego, którzy nie mieli sobie równych. Potem kolejno biegły osoby, które systematycznie biegają. Dla nich wielkie brawa, bo wiem ile to wszystko „kosztuje”. Ja przybiegłem na 121 miejscu i już Chciałbym w tym miejscu napisać, że jedną z ostatnich uczestniczek „Piątki dla Bartka” była starsza Pani, która z kijami nordic walking przybyła z oklaskami na metę. Moim zdaniem była dobrze po 60-tce, dlatego może dla niektórych niedowiarków będzie motorem napędowym, żeby ruszyć cztery litery i zacząć coś robić dla swojego zdrowia i przestań narzekać.
Oddzielny akapit zostawiam dla głównego Bohatera oraz jego rodziców. Bartusia oraz jego rodziców nie znam osobiście, raczej „spotkałem” ich tylko w kilku artykułach i bardzo podziwiam. Podziwiam za to, że mimo przeciwności losu i wiatru, który wieje im w twarz, nie poddają się, a ich wspólną radość widziałem nie tylko ja. Był uśmiech, były łzy. Łzy, które uśmiechały się do wszystkich uczestników A cóż mogło być piękniejszego od widoku wzruszonych rodziców Bartusia i jego samego, który bił sobie brawo z pozostałymi uczestnikami biegu mijając metę wyścigu. Myślę, że w większych miastach taka akcja również by się udała, ale kameralne grono, które brało udział w biegu dodawało dodatkowo smaku temu wydarzeniu.
Dla mnie osobiście, jako ojca dwójki małych dzieciaków, było to rewelacyjne przeżycie, które mam nadzieję, że stanie się cyklicznym „świętem”. Wierzę w to, że rodzice Bartka wspólnymi siłami poradzą sobie z trudnościami w postaci barier finansowych, bo jak pokazała ta „V-tka dla Bartka” samemu trudno coś w życiu osiągnąć, ale (jakby to nietrafnie nie zabrzmiało) w „kupie siła”
Pozdrawiam wszystkich uczestników i do zobaczenia
Dzięki Maciek!
0 komentarze: