Złe dobrego początki i słodko - gorzki smak życiówki. Czyli Półmaraton Marzanny 2014

3/24/2014 , 15 Komentarze

Jeżeli wiosna zaczyna się w Warszawie (półmaratonem), to zimę zdecydowanie warto pożegnać w Krakowie. A poniżej kilka zdań o XI Półmaratonie Marzanny.

Złe dobrego początki i...

Zupełnie na spokojnie podchodzę już do wczorajszego startu. Chociaż od samego początku spokojnie nie było.  Było wyjątkowo nerwowo i wcale nie chodziło o bieg. Nie będę rozpisywać się w jaki sposób do tego doszło, teraz to nieistotne. Napiszę tylko tyle, że nasze auto kompletnie zawiodło i przez centrum Krakowa musieliśmy jeździć bez kilku znaczących biegów. Zaczynając od "jedynki" i "dwójki" a na wstecznym biegu kończąc. Do tej pory czuję zapach palonego sprzęgła...
Ale udało się. Odebraliśmy pakiet, obejrzeliśmy skromne expo, i mogliśmy spokojnie martwić się o dalszy dojazd do miejsca naszego noclegu, czyli do mieszkania naszej przyjaciółki Ani.
W końcu osobiście mogłem poznać Krzysztofa  z firmy Sport Konsulting, która od jakiegoś czasu podsyłam mi produkty do testów.
Z wielkim trudem i sercem przy gardle, udało się dojechać na Prokocim. Ktoś pomyśli to koniec przygód i kłopotów. Nie. Na miejscu okazało się, że zapomnieliśmy torby z rzeczami Bartka (jak to możliwe?!) Nasz nerwy zostały wystawione na ciężką próbę.
Na szczęście Ania ma niezwykłą moc sprawczą, i doskonale wpłynęła na nasze zszargane nerwy. 
Teraz tylko miły wieczór, sen i bieg.

Przed biegiem szybkie spotkanie z częścią Drużyny Bartka, która była reprezentowana w Krakowie przez 15 osób (!)

 
Część Drużyny przed biegiem :)

Krótka rozgrzewka, ustawienie się w odpowiedniej strefie i oczekiwanie na start. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie byłem tak skupiony przed biegiem jak w tamtym momencie. Wiedziałem, że muszę dać z siebie wszystko, żeby zrealizować założony plan, więc na luzie i bez napinki poszło w niepamięć.
A plan był następujący: trzymać się jak najdłużej zajączków na 1:29, w trakcie biegu ocenić możliwości i jeśli się uda  - pobiec tak z nimi do końca.
Start i od razu mocne tempo. Puls poszybował w górę niczym prom kosmiczny, ale pierwsze kilometry biegło się zupełnie dobrze. Udało mi się nawet "złapać" Kasię z Run The World i przybić szybką piątkę.
Pierwsza rewizja planów to ok 8-9 kilometr. Już wiedziałem, że będzie niesłychanie ciężko trzymać się baloników z 1.29. Nieco zwolniłem, ale pozostały w zasięgu wzroku. Było nieźle.
Od 9km biegłem z Piotrkiem i Damianem z naszej Drużyny, więc było nam raźniej. Zmiana planów nastąpiła na ok. 15km. Nie było już mowy o łamaniu 1.30, ale biegliśmy na tyle mocnym tempem, żeby zakończyć bieg z niewielkim "opóźnieniem". Czułem się na tyle silny, że postanowiłem ostanie 3km pobiec w około 4min/km, co zniwelowałoby stracone sekundy na poprzednich kilometrach. 
 ...I
I to byłoby na tyle jeśli chodzi o moje plany. Niestety na 17 kilometrze poczułem znajome ukłucia w prawym kolanie. Pasmo biodrowo - piszczelowe. Okur#@###japier#$#@%lę!!!! Co za pech! Ból był na tyle słaby, że dałem radę utrzymać niezłe tempo, jednak o przyśpieszeniu nie mogło być mowy. Każda próba kończyła się "odcięciem" prawej nogi. Grymas bólu na twarzy, świadomość utraconej szansy i lęk o start w Dębnie. Chłopaki odskoczyli ode mnie, a ja dobiegłem do mety z czasem 1.31.30. 
Ostatnie metry biegu...
Poprawiłem swoją życiówkę o ponad 6min, cieszy dobre przygotowanie i siła, którą czułem. Cholernie martwi powrót starej znajomej - kontuzji, która stawia ogromny znak zapytania przed startem w maratonie.

Podsumowując bieg, mogę tylko napisać, że warto było tam być i biec. Piękna pogoda, dobra organizacja biegu. Trasa może niezbyt wymagająca, ale chwilami wąska z kilkoma ostrymi zakrętami.
Warto było pożegnać zimę w Krakowie.
Wszystkim członkom naszej Drużyny, oraz wspierającym nas biegaczom, serdecznie dziękuję i gratuluję pięknych wyników! Niech MOC będzie z Wami zawsze!
Mimo problemów, zadowolenie z wyniku jest duże.
Bartek, Karolina i Piotr Falkowski.
P. s.
Jeżeli ciekawi Was nasz powrót z Krakowa, to mogę napisać tylko to:
NA SZCZĘŚCIE MECHANICY TEŻ BIEGAJĄ, A OGROMNYM SZCZĘŚCIEM JEST MIEĆ MECHANIKA W DRUŻYNIE!!!

15 komentarzy:

  1. Gratuluję wyniku! :) Lecz pasmo i życzę powodzenia dalej :) :) Super zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, kiepawo z tym pasmem! Oszczędzaj, rozciągaj i wzmacniaj i oby do Dębna wszystko było w porządalu!
    A 1:31:30 to świetny wynik, wiesz?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem. Z wyniku jestem bardzo zadowolony. Teraz tylko walka z czasem i z ITBS :)

      Usuń
  3. Gratuluję czasu El Trenejro :) I wiesz... co to za wyjazd bez przygód? Ten pewnie zapamiętacie na długo:)

    OdpowiedzUsuń
  4. dobrzeże wróciliście spokojnie do domku,kontuzja paskudna ale już znana więc wiesz co robić aczkolwiek doskonale wiem co czujesz,cholerne ITBS ! trzymam kciuki i dawaj znac jak sobie radzisz z kontuzja !

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję i póki co podziwiam, bo takie dystanse to jeszcze przede mną. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szacun Miszczu, piękny wynik! Trzymam kciuki za kolano :) Będzie dobrze! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratulacje!!! dla całej drużyny. Życiówka jest i oto chodzi. ,,Step by step" jak mawiał pewien trener. A jeśli chodzi o samochód miałem ten sam problem w tym tygodniu, tylko, że ja miałem dwa biegi: do przodu i do tyłu. Naprawa ...10 zł pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas naprawa trwała 10mi, na szczęście był Gerard, który jest mechanikiem ;)

      Usuń