Subiektywnie o V-tce dla Bartka. Post Andrzeja Kulety

5/31/2013 2 Komentarze

w środku sprawca poniższego tekstu.
Z przyjemnością zamieszczam na naszym blogu tekst autorstwa Andrzeja Kulety. Mój serdeczny biegowy kolega, pisze z nie mniejszą pasją co biega. Poznaliśmy się przez endomondo. Andrzej pobiegł już dla Bartka trzy starty, (Półmaraton Warszawski, Cracovia Maraton i ostatnią V -tkę właśnie).
Nietuzinkowy facet z bardzo optymistycznym podejściem do życia. Gdyby w naszym pięknym kraju było więcej takich ludzi, nasz premier nie musiałby odpowiadać na pytanie "Jak żyć?!" ;)










Andrzej pisze:
W niedzielę Kielce biegały dla małego Bartka i moim zdaniem był to prawdopodobnie najlepszy tego dnia bieg na świecie. A jeśli ktoś uważa inaczej to się nie zna i niech siedzi cicho. Albo niech czyta i żałuje , że go tam nie było. Gdybym miał użyć tylko jednego, najważniejszego słowa , opisującego to wydarzenie, bez wahania napisałbym "atmosfera" - tylu uśmiechniętych, zadowolonych z siebie ludzi chyba jeszcze nie widziałem. Nie w Polsce. Zupełnie jakby wczesnym rankiem przez miasto przejechał z otwartymi szybami gigantyczny autobus ekipy Kamila Bednarka, w powietrzu rozpylając kłęby najlepszego towaru jaki Jamajka podarowała światu. I nie mam tu na myśli rumu Tak radosnego biegu chyba jeszcze u nas nie było. Kielczanie, o których czasami z przekąsem mawiam : " CK Dezerterzy" bo tacy zawsze zamknięci w sobie i wycofani, tego dnia masowo przybyli na stadion by zrobić razem coś dla małego, potrzebującego pomocy chłopca. I to się czuło już od przekroczenia bramy stadionu , mijając grupki kolorowych, roześmianych , pozdrawiających się ludzi. Nikt się tam nie znalazł z przypadku albo dlatego, ze musiał. Nie wiem jak inni ale ja uścisnąłem tego dnia chyba więcej dłoni niż niejeden kandydat na posła w szczycie kampanii wyborczej. To niesamowicie miłe uczucie, znowu móc spotkać przyjaciół ze wspólnych biegów albo po raz pierwszy zobaczyć wielu znanych dotąd z biegania tylko na endo. Do wszystkich , jak to w przedstartowej gorączce, nie udało się dopchać . Ale , jakby nie patrzeć, teraz bardziej się znamy...Połączył nas bieg, o którym - i tego jestem pewien - jeszcze długo będzie się w Kielcach mówić. Inni już wcześniej podzielili się wrażeniami, podziękowali organizatorom , ja chciałbym jedynie dodać swoje subiektywne trzy grosze. Mam ogromny szacunek i podziw dla Pana Bogdana Wenty i Jego rodziny. W piątek wieczorem Trener i jego klub wywalczyli Mistrzostwo Polski a za kilka dni Vive czeka arcyważny turniej w Kolonii , mecz z Barceloną...będą się pisać naprawdę wielkie rozdziały historii polskiego sportu. I oto Pan Wenta, zamiast zaszyć się gdzieś z rodziną by choć trochę odreagować i wypocząć , nie tylko wraz z żoną i synem bierze czynny udział w samym biegu ( niesamowite, pełne pozytywnej energii rozgrzewki Pani Iwony zasługują na osobną opowieść) ale potem jeszcze długo , uśmiechnięty i skromny cierpliwie wręcza nagrody losowane wśród uczestników. A było ich bardzo wiele. Ponieważ będą to czytać ludzie także i spoza Kielc, chciałbym nieco przybliżyć kontekst. Pewnie oglądaliście albo przynajmniej kojarzycie rozgrywany ostatnio w Londynie piłkarski finał Ligi Mistrzów - Lewandowski, Borussia, Bayern - nie mogliście o tym nie słyszeć. No i my w Kielcach mamy w piłce ręcznej klub grający własnie na takim światowym poziomie w finałach Ligi Mistrzów . I trener takich gigantów, w szczycie sezonu znalazł czas by pobiec dla Bartka. Czy to nie jest niesamowite ? Jest. A kiedy wspominam o małym Bartku nie mogę nie wymienić dużego . Bartka Kozibara Kozłowskiego .
Gdyby Amerykanie zlecili mu i jego ekipie organizację lotu na Marsa, nawet nie potrzebowałby nr telefonu do Houston. Bo żaden problem nie mógłby się zdarzyć. Myślę, że organizacja biegu w Kielcach to nie jest prosta sprawa i przeciwności bywa więcej niz w kosmosie. Ale chłopaki dają radę. Z pomocą całej armii ludzi dobrej woli , których na szczęście nie brakuje. A my przychodzimy na gotowe. Numery startowe, profesjonalny pomiar czasu , zamknięte ulice, policja i służby medyczne , nawet woda i pączki na mecie - to wszystko mamy komu zawdzięczać... Dziękujemy i prosimy o więcej

A sam bieg... było szybko i tak jakoś ... krótko. Pamiętam kiedy jesienią biegałem swoje treningi dokładnie tą samą trasą, wymagało to mnóstwa sił - podbieg wydawał mi się niemal szklaną górą i żeby się z nim uporać , musiałem za każdym razem mocno zwolnić tempo. Teraz , najwolniejszy kilometr i tak pobiegł mi się poniżej 5 min. A ostatni, najszybszy w 4:09. Jak to pisało na Nike+ : kto powiedział, ze ludzie nie potrafią latać Życiówka pobita o ponad minutę . Jest się z czego cieszyć. Czy mogłem pobiec lepiej ? Tak. Zdecydowanie. Choćby tak jak Monika i Sylwia - wbiegły na stadion trzymając za ręce swoje przesympatyczne dzieciaki . Jakie to symboliczne ... Mały Bartuś jeszcze tym razem pokonał cały dystans w wózku . Ale z takimi rodzicami , pełnymi entuzjazmu , radości i wiary w cuda, chłopak jest po prostu skazany na sukces. Będzie biegał. A my dla niego. Karolino, Damianie - jesteśmy z wami na dobre !!! Wierzę , że to dopiero pierwszy bieg i będą kolejne. Bo z pierwszym biegiem tak jest ... daje w krótkim czasie dużą moc by wystartować . A własciwa jazda zaczyna się od kolejnych biegów. I niech tak będzie z kieleckim bieganiem . Lepszego startu w tej bardziej masowej skali chyba nie można sobie było wymarzyć. Nawet jeśli na mecie nie zaśpiewała Beyonce

Mam tylko jedną złą wiadomość dla organizatorów. Pomyślcie jak bardzo będziecie musieli się starać, żeby za rok przynajmniej utrzymać obecny poziom . A może impreza będzie jeszcze lepsza ? Macie telefon do Piaska ?

Andrzej Endor Kuleta

Jeżeli ktoś z Was chciałby się z nami podzielić jakąś refleksją na temat ostatniego biegu, lub jakiegoś wydarzenia, w którym braliśmy udział, to serdecznie Was do tego zachęcamy.

2 komentarze:

  1. Tego biegu niezapomnę długo, po pierwsze przez właśnie tę niezwykłą atmosferę, po drugie przez przypadek, przez który się tam znalazłam, po trzecie przez przegrzane kostki, po czwarte przez bieg bez 27 h snu, po 5 przez wynik (20 miejsce, tu: dumna) i po ostatnie przez ludzi, fajnych, miłych uśmiechniętych przyjaźnie nastawionych. Dziękuję! To było coś! Ja chcę jeszcze!

    OdpowiedzUsuń
  2. My też chcemy jeszcze i na pewno zrobimy co w naszej mocy, żeby było to jeszcze!;)

    OdpowiedzUsuń